„Listy szczęścia” dla pieszych gwałcicieli - najwyższy czas!
Każdy kierowca zgadza się, że współcześni piesi, delikatnie mówiąc, stali się bezczelni. Wielokrotnie zauważyliśmy, że osoba z zakleszczonym kapturem, smartfonem w dłoni, słuchawkami w uszach, a czasem z wózkiem, instynkt samozachowawczy gdzieś zniknął. Ten, który przez tysiące lat zmusił go do unikania kontaktów z ogromnymi potworami - od tygrysów szablozębnych po wielotonowe samochody. A jeśli niedawno pieszy zdawał sobie sprawę, że jezdnia przypomina pas graniczny, z którego nie można nawet wrócić, dzisiaj, podobnie jak Moska Kryłowa, odważnie warczy na zmotoryzowanych krewnych.
Dlaczego piesi czuli się nieśmiertelni? Stało się tak na tle powszechnej i powszechnej amortyzacji współczesnych właścicieli dróg - kierowców. Płatne parkingi i autobahny, kamery bezpieczeństwa, korki, ubezpieczenie wszystkich pasów, rosnące ceny paliwa, nowe grzywny, źle pomyślane znaki … Porównaj to wszystko z wolnym życiem pieszych, którzy za nic nie płacą - a nawet w zasadzie winić. Oczywiście taka sytuacja rodzi poczucie wyższości nad tymi, którzy zawsze są winni za wszystko. A tam, gdzie jest wyższość, tam prędzej czy później budzi się pozwolenie. A nienormalne matki śmiało toczą wózki dziecięce na jezdni - są przekonane, że trzeba im pozwolić przejść!
O krótkowzroczności i złych manierach takich pieszych wiele mówiło - niechęć do powtarzania. Ale jest jeszcze jedna zabawna okoliczność …
Około sto lat temu piesi byli panami ulic. Spójrz na stare zdjęcia - tłumy i rzadkie pojazdy. Ale potem z góry zapadła silna wola: oddać ulice samochodom! Poszliśmy na rozbiórkę pięknych świątyń i wież z bramami. Piły z siekierami poradziły sobie z drzewami … Nawet wszechobecne tramwaje miejskie wydawały się komuś niepotrzebne: najwyraźniej ingerowały również w nadchodzące zjawisko samochodu. I tylko piesi, prowadzeni przez niezadowolony dźwięk kierowcy na chodnikach, zachowali pamięć genetyczną, która kiedyś należała do nich!
Powiązane materiały
Za mało pieniędzy - idź pieszo. Trudna opinia przeglądarki
Dziś już wiadomo, że zakład dotyczący rozpowszechnienia transportu osobowego w miastach był błędny. Światowa stolica Kolumbii jest zwykle cytowana jako przykład światowej praktyki. Burmistrz Bogoty w ciągu kilku lat udało się stworzyć zupełnie nowe środowisko miejskie z doskonałym systemem transportu publicznego, strefami dla pieszych, parkami, placami i ścieżkami rowerowymi. Podejście było proste: dobre miasto to takie, w którym ludzie chcą być na ulicy. I powinno być dobre nie tylko dla kobiet w Maybach, ale także dla obywateli o niskim poziomie dochodów. Dlatego absolutny priorytet przyznano transportowi publicznemu, a nie prywatnemu.
Wygląda na to, że staramy się podążać tą ścieżką - przynajmniej w stolicy. Znacznie rozszerza chodniki, wyposaża strefy dla pieszych i powoli przeciska samochody na obrzeża. To prawda, w przeciwieństwie do odległej stolicy mafii, wciąż zawdzięczamy, jak daleko jest do wyraźnie działającego transportu publicznego …